"Pułapka na anioły" to literacki debiut Marcina Grzelaka. Akcja powieści toczy się na polskiej prowincji lat 80. Szary obraz tamtych dni z całą wyrazistością ukazuje beznadzieję życia w PRL-u. Rodzina Kochańskich to rodzina, jakich wiele. On - policjant, a do tego alkoholik, ona - zahukana i zastraszona kobieta. I jeszcze Wojtek - siedmioletni chłopiec. Na podwórku mówią o nim czubek, syn pedała... Chłopiec często płacze, tak często jest mu smutno i źle. Na przykład wieczorami, gdy nie może zasnąć. Tak bardzo chciałby zawołać mamę, aby przyszła i go przytuliła. Wie jednak, że tak się nie stanie. Jeśli zawoła, pojawi się ojciec, który będzie złościł się i krzyczał. Dzieci z podwórka nazywały Wojtka synem pedała. Rozumiał, co to znaczy, ale nie rozumiał, dlaczego tak o nim mówią. Zebrał się na odwagę, zapytał ojca. Ten jak zwykle swój gniew zmienił w agresję. Zbił mamę tak mocno, że znalazła się w szpitalu. Wojtek, niezrozumiany i osamotniony, ucieka w świat fantazji. Zaczyna rozmawiać z... aniołami. To dlatego inni nazywają go czubkiem. Historia opisana w powieści poraża beznadzieją i wszechobecną samotnością. Ale rzeczywistość nie jest tu tak czarno-biała, jak mogłoby się początkowo wydawać. Narracja ukazuje myśli i przeżycia różnych bohaterów: ojca, matki, Wojtka. Tu każdy ma swoje traumy, trudne przeżycia, straty. Ludzie nie są jednoznacznie dobrzy czy źli, to byłoby za proste. Niestety, cięgi za złamane życie dorosłych zbiera Wojtek, który nie jest przecież niczemu winny.